/Gierek

11 października

2023

stay leave

2022

PREZES NBP I CZŁONKOWIE RPP JANCZYK I DĄBROWSKI WYRAZILI W OŚWIADCZENIU DEZAPROBATĘ WOBEC DZIAŁAŃ INNYCH CZŁONKÓW RPP, KTÓRE W ICH OCENIE MOGĄ NARUSZAĆ PRZEPISY PRAWA - Reuters News

rpp cyrk

pyrc


Polski dług będzie bardzo drogi. Rentowności 5-letnie już prawie 8%! Minister Finansów ma problem.

Rekordowo koszty obsługi długu, 66 mld zł, to już historia. Będzie dużo więcej.

polskapiecioletnie


2020

Revisiting speculative hyperinflations in monetary models:

This paper revisits the debate on ruling out speculative hyperinflations in monetary models. Although apparently a narrow issue, studying these extreme economies turns out to be quite illuminating in understanding the fundamentals of price level determination. It is also relevant in evaluating the broader claims that advocates of the fiscal theory of the price level have made. In Obstfeld and Rogoff (1983, 1986) we show that in pure fiat money models with rational expectations, where the government gives no backing whatsoever to currency, there is in fact no reasonable way to rule out speculative hyperinflations where the value of money goes to zero, even if the money supply itself is exogenous and constant. Such perverse equilibria are ruled out, however, if the government provides even a very small real backing to the currency – a fiscal mechanism, but one that comes into play only as a backstop. Indeed that backing does not have to be certain. Cochrane (2011, 2019), however, argues that this result is wrong, and that fractional currency backing is a Maginot line that is insufficient to rule out hyperinflation. We show here why, in fact, his analysis involves a subtle change in model specification that adds a distinct monetary fragility to our model. Our baseline analysis uses a canonical money-in-the-utility-function setup due to Brock (1974, 1975), but following Wallace (1981), we show the same results go through in an overlapping-generations model of money.

2017

W Szpitalu Pediatrycznym w Warszawie (tam gdzie było centrum głodówki) odbędzie się „dzień bez lekarza”. Jest to ich oddolna akcja, ze względu na poziom frustracji, dramatu i niezadowolenia. Rozmawiają z dyrekcją, proszą o poprawę warunków pracy (zwiększenie zatrudnienia) i płacy (lekarze specjaliści zarabiają po 2600 zł netto miesięcznie). Jest to szpital strategiczny nie tylko dla Warszawy i województwa mazowieckiego, ale także dla Polski (leczą najtrudniejsze przypadki) i szpital akademicki kształcący przyszłych lekarzy. Szpital ultranowoczesny, ponoć najnowocześniejszy szpital pediatryczny w Europie, niedawno oddany do użytku. I co? I kosmicznie zadłużony, na granicy bankructwa, ledwo starcza im już na prąd. Super lekarze, super kadra, super sprzęt – a wyceny procedur pediatrycznych, brak docenienia personelu i dramat kadrowy odbija się wielkim echem. Powiedzieli dość, natchnięci także protestem głodowym, który się u nich odbywał. Rozmawiałem z nimi, byłem zaproszony na jedno ze spotkań. To są ludzie z pasją, którzy po prostu chcą leczyć najlepiej jak umieją, nie chcą borykać się z odsyłaniem pacjentów, z kolejkami (jak cała Polska), którzy są przepracowani, zostają po godzinach, żeby przyjąć wszystkich potrzebujących pomocy pacjentów. Pytacie dlaczego akcja jest tylko tam, nieskoordynowana na województwo, na całą Polskę i co ona może dać. To jest pytanie do Was…. Ci lekarze i pozostały personel są wzorem. Wzięli sobie do serca to co przez miesiąc słyszeli na konferencjach prasowych, na spotkaniach z głodującymi. Ponad połowa klinik już wypowiedziała opt-outy, zapisują się do związków masowo, są na granicy wypowiedzenia sporu zbiorowego. Widzą, że tylko tak mogą poprawić sytuację pacjentów i swoją. Złożyli postulaty płacowe do dyrekcji zgodne z wszystkimi rekomendacjami – o 2 i 3 średnie krajowe, o zwiększenie zatrudnienia i z prośbą o nagłośnienie sprawy, aby MZ, Rząd wreszcie dostrzegł problem (6.8% PKB w trzy lata). Tak jak tam jutro, tak może wyglądać cała Polska jeśli zabraknie lekarzy. Tak może wyglądać medyczna Polska od stycznia jeśli wypowiedzie wszyscy gremialnie opt-outy, zrezygnujecie z dodatkowej pracy w sektorze państwowym, zsolidaryzujecie się. PACJENCI i ICH RODZICE wspierają na miejscu tych lekarzy !!! Widzą ich przepracowanie, widzą ich zapał i oddanie. Mamy poparcie społeczne. Tylko my możemy zmienić rzeczywistość polskiej medycyny. Po połowie listopada będą dokładne wytyczne i sugestie co i jak robić. Pomożemy, odpowiemy na pytania. W piątek nadzwyczajne posiedzenie Naczelnej Izby Lekarskiej, OZZL i Porozumienia Rezydentów – będą ustalane szczegóły, omawiana pomoc dla lekarzy solidaryzujących się i rezygnujących z pracy. To OD WAS ZALEŻY CZY TO WSZYSTKO SIĘ POWIEDZIE. TO WY TERAZ DECYDUJECIE. WEŹCIE SIĘ DO KUPY i zrozumcie, że musicie się poświęcić na dwa, trzy miesiące (im bardziej solidarnie tym krócej) i wtedy wygramy bitwę o lepszą medycynę, lepsze pensje, docenienie nas. NIE BÓJCIE SIĘ NICZEGO, bierzcie przykład z kolegów ze szpitala pediatrycznego.

1991

Miała miejsce premiera filmu “Kroll” w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Był to debiut reżyserski tego znanego dziś twórcy. “Kroll” to trzymająca w napięciu opowieść losach dezertera Marcina Krolla (Olaf Lubaszenko), którego ucieczka z jednostki zbiegła się w czasie z samobójstwem jednego z dręczonych przez kaprala Wiadernego (Cezary Pazura). Dowództwo jednostki, chcące uniknąć problemów wysyła w celu odnalezienia uciekiniera porucznika Arka (Bogusław Linda). W trakcie poszukiwań okazuje się, że Kroll ma wiele problemów osobistych. Film ten jest doskonałym studium ludzkich charakterów oraz typów zachowań w sytuacji ciągłego napięcia. “Kroll” zgromadził w kinach polskich około 450 tys. widzów. Był także hitem kasowym w wypożyczalniach kaset wideo. Na zdjęciu Bogusław Linda i Maciej Kozłowski.

kroll

1968

software

1966

W Będzinie została zamordowana Jolanta Gierek -18 letnia bratanica ówczesnego ówczesnego I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Edwarda Gierka. Zwłoki kobiety znalezione zostały w rzece Przemszy. Jednym 267 podejrzanych o dokonanie tego mordu był seryjny morderca Zdzisław Marchwicki, który miał do tego czasu na swoim koncie 16 podobnych czynów. W pomoc w schwytaniu zaangażował się sam Edward Gierek. Za pomoc w wskazaniu mordercy wyznaczono niebotyczną jak na owe czasy kwotę miliona złotych. Przyniosło to skutek w postaci wielu donosów. Wkrótce też milicja stworzyła model hipotetyczny zawierający 483 cechy fizyczne i psychiczne, które miał posiadać Wampir. Nie bez znaczenia pozostawał wątek polityczny, gdyż jedna z ofiar Jadwiga Zygmunt z Sosnowca została zamordowana w 20 rocznicę wejścia w życie Manifestu PKWN, a wyłowiona z Przemszy ofiara nosiła to samo nazwisko, co katowicki dygnitarz partyjny. Marchwicki został schwytany 6 stycznia 1972 roku w Dąbrowie Górniczej, po donosie żony, która złożyła zawiadomienie do Milicji Obywatelskiej o znęcaniu się nad nią i dziećmi. Jego proces rozpoczął się 18 września 1974 roku w Klubie Fabrycznym Zakładów Cynkowych „Silesia” w Katowicach. Brak twardych dowodów nie przeszkodził sędziemu Władysławowi Ochmanowi w skazaniu Wampira na karę śmierci. Udowodniono mu zabójstwa 14 kobiet i usiłowanie zabójstwa kolejnych 6. Wyrok wykonano w garażu aresztu śledczego w Katowicach 29 kwietnia 1977 roku.

gierkowa

1962

https://pl.wikipedia.org/wiki/Sob%C3%B3r_watyka%C5%84ski_II

1944

dr Ludwig Fischer, gubernator tzw. dystryktu warszawskiego, skierował do podległych sobie jednostek administracji telegram, dotyczący wydanego przez Hitlera tzw. Rozkazu nr 2. Oto fragment treści telegramu:

“Warszawa, 11 października 1944, godzina 10:40.  Dot.: nowa polityka wobec Polski. Po wizycie SS-Obergruppenfuhrera von dem Bacha u Głównego Dowódcy SS  [Reichsfuhrera Heinricha Himmlera] niniejszym informuję, co następuje: (…)  Obergruppenfuhrer von dem Bach otrzymał nowy rozkaz – Warszawa ma zostać  spacyfikowana, tzn. zrównana z ziemią jeszcze podczas wojny, chyba że to  uniemożliwiają potrzeby wojskowe związane z budową fortyfikacji. Przed  zniszczeniem, należy usunąć wszystkie surowce, tekstylia i meble. Główna  odpowiedzialność spoczywa na administracji cywilnej. Podaję niniejsze do  wiadomości, ponieważ ten nowy rozkaz Fuehrera o zniszczeniu Warszawy ma  ogromne znaczenie dla kontynuacji nowej polityki wobec Polski (Polenpolitik). Podpisano: Dr. Fischer, Gubernator Distrikt Warschau, czasowo w Sochaczewie”.

Uzupełnieniem tegoż rozkazu były dyspozycje, jakie Himmler wydał 12  października podczas narady odbytej w jego kwaterze polowej na Mazurach.  Powiedział wtedy do (szefa SS i Policji tzw. dystryktu warszawskiego) Paula  Geibla:

“To miasto ma całkowicie zniknąć z powierzchni ziemi i służyć jako punkt  przeładunkowy dla transportu Wehrmachtu. Kamień na kamieniu nie powinien  pozostać. Wszystkie budynki należy zburzyć, aż do fundamentów. Pomieszczenie  dla wojska zostanie urządzone w piwnicach – hotele więcej nie istnieją.  Pozostaną tylko urządzenia techniczne i sieć kolei żelaznej”.

Trudno znaleźć precedens dla takiego dokumentu w nowożytnej historii Europy,  a może całego świata. Oto najwyższe władze państwowe jednego kraju podejmują  polityczną decyzję o całkowitej likwidacji stolicy innego państwa, nawet nie  usiłując tego uzasadnić jakimikolwiek względami natury wojskowej! Odwrotnie,  podkreśla się, że uwarunkowania militarne wymagają zachowania pewnej liczby  zabudowań czy urządzeń.

Rozkaz ten jest w szczególny sposób szokujący nie tylko przez swoje  niszczycielskie barbarzyństwo; miał on także głębszą wymowę polityczną. Jest  on klinicznym dowodem na niezwykłą w swojej zapiekłości wrogość wobec narodu  polskiego, zjawisko wyjątkowe nawet w kontekście II wojny światowej.  Przywódcom III Rzeszy nie wystarczyło wieloletnie męczeństwo Warszawy,  stopień jej destrukcji sięgający 50% w chwili zakończenia Powstania, śmierć w  1944 roku prawie 200 tysięcy jej mieszkańców, wreszcie kapitulacja miasta 2  października. Ich dzika żądza zemsty i zniszczenia raz na zawsze ośrodka  polskiego myśli narodowej i niepodległościowej, a także wyrządzenia jak  największych szkód dorobkowi materialnemu, duchowemu i kulturalnemu narodu  polskiego, podyktowały decyzję o dokończeniu zagłady miasta nawet wbrew  własnym interesom militarnym i politycznym.

Niektórzy co bardziej trzeźwo myślący dygnitarze nazistowscy dostrzegali  bezsens zarówno wojskowy, jak i polityczny tej akcji. Nawet w piśmie Fischera  daje się dostrzec coś w rodzaju żalu, że dokończenie zniszczenia miasta  dodatkowo torpedowało jego “nową politykę” wobec Polski, mającą polegać na  osiągnięciu jakiegoś rodzaju porozumienia z Polakami w celu wspólnej walki z  Sowietami. Oczywiście realność tych oczekiwań była znikoma, jednak przy  decyzji o zagładzie polskiej stolicy – zgoła zerowa.

Także dowództwo warszawskiego garnizonu Wehrmachtu, odpowiedzialne za  przygotowanie Warszawy do obrony przed spodziewanym atakiem sowieckim jako  twierdzy (tzw. “Festung Warschau”), nie wykazywało szczególnego entuzjazmu  dla akcji masowego burzenia, poważnie utrudniającej zadanie budowy w mieście  umocnionych rejonów oporu. Sprzeciwiło się zrównaniu z ziemią tych  nielicznych budowli, które ostatecznie ocalały (np. kilku zabytkowych  obiektów po wschodniej stronie ul. Krakowskie Przedmieście). Oczywiście  komenda garnizonu warszawskiego bynajmniej nie kierowała się miłością do  zabytków Warszawy, a tylko potrzebą zachowania budynków jako tzw. kulisów do  ochrony przed ostrzałem artylerii sowieckiej z prawego brzegu Wisły (część  dowództwa niemieckiego kwaterowała w tzw. Domu Bez Kantów, znajdującym się w  tamtym rejonie). Odpowiednie zarządzenie wydał w dniu 18 października  dowódca 9-tej Armii, gen. Smilo von Luttwitz:

“Zgodnie z wojskowym punktem widzenia należy opracować kolejność niezbędnych  prac związanych z rozkazem Hitlera o zniszczeniu miasta Warszawy, przy czym  należy również ustalić, które domy jako kulisy ochraniające przed obserwacją  i ostrzałem artyleryjskim nieprzyjaciela muszą być pozostawione”.

Co innego “zwykłe” plądrowanie miasta – Wehrmacht uczestniczył w nim ochoczo.  Niemcy pozostawili także pewną niewielką liczbę niezniszczonych dodatkowych  budynków (m.in. w południowym śródmieściu, np. przy ul. Lwowskiej), a to  dlatego, żeby pozostawić w nich miny i różnego rodzaju wybuchowe pułapki.  Niektóre z nich odniosły pożądany skutek: jeszcze po opuszczeniu Warszawy  przez Niemców były wypadki śmierci powracających do miasta Warszawiaków, w  chwili wchodzenia do niezniszczonych domów. Mimo powyźszych uwarunkowań, w swoim ogólnym zakresie, rozkaz Hitlera o  zniszczeniu Warszawy został wykonany skrupulatnie i precyzyjnie.

Jednak SS-Obergruppenfuhrer Erich von dem Bach (dowódca wojsk zwalczających  Powstanie Warszawskie) już nie zajął się wykonaniem rozkazu likwidacji miasta  (wkrótce po kapitulacji Powstania został odkomenderowany do Budapesztu).  Odpowiedzialność za całość akcji zniszczenia Warszawy przejęły okupacyjne  władze cywilne przy pełnej współpracy jednostek policji, SS i armii. Całością  działań kierował dowódca SS i Policji na tzw. dystrykt warszawski, Paul Geibel,  podlegający bezpośrednio Himmlerowi. Utworzono specjalny sztab do niszczenia i  rabowania miasta, tzw. Raumungsstab, mieszczący się u wylotu ulicy Wolskiej.  Wykonawcami akcji były specjalne oddziały niszczycieli, tzw. Sprengkommando i  Vernichtungskommando. Dowódcą oddziałów burzycieli był gen. Policji Schmelcher.  Szczególnie “zasłużyli się” w niszczeniu miasta jego podkomendni: majorowie  policji Wenger, Schulz i Sarnow (dowódca jednostki minerskiej).

Niszczenie odbywało się według bardzo precyzyjnych założeń. Najpierw plądrowano  kwartały domów, potem do akcji przystępowały grupy podpalaczy (saperów), które  traktowały miotaczami ognia mniejsze domy, a zaminowywały i wysadzały w  powietrze większe obiekty. Po kilku dniach oddziały te jeszcze raz przechodziły  tymi samymi ulicami i niszczyły wszystko, co jeszcze ocalało.

Niemcy sami upajali się swoimi niszczycielskimi “osiągnięciami”. Żołnierze robi  sobie “pamiątkowe” fotki na tle zniszczonych zabudowań. Zachowało się np.  zdjęcie zadowolonych wojaków pozujących na tle zburzonego kościoła św.  Aleksandra na placu Trzech Krzyży. Zachowywali się zupełnie tak, jak np.  współcześni turyści pozujący na tle Pałacu Dożów w Wenecji!

Szczytem cynizmu było to, że Niemcy prowadzili też “dokumentację” swojej  haniebnej akcji. Zajmował się tym np. niejaki Alfred Mensebach, architekt,  członek Reichskammer der Bildenden Kunste (nazistowskiej instytucji sztuk  pięknych). Po wojnie odnaleziono tzw. archiwum Mensebacha, zawierające 137  zdjęć ukazujących sceny niszczenia miasta. Część fotografii robionych przez  Niemców było nawet… barwnych (!). Album Mensebacha zawierał także informacje  o odznaczonych za niszczenie Warszawy jego kolegach-podpalaczach, stąd znane są  ich nazwiska, takie jak Baumer, Sedlag, czy Krause.

Zniszczenia w Warszawie dokonane pomiędzy 11 października 1944 a 17 stycznia  1945, były olbrzymie. Prawdopodobnie przekroczyły straty poniesione przez  miasto podczas Powstania, sięgając 25-35% całości zabudowy. Trzeba pamiętać, że  w chwili kapitulacji Powstania, Warszawa ciągle jeszcze istniała jako zespół  urbanistyczny. Mimo wielkich strat powstałych w wyniku walk powstańczych, a  także wcześniejszego zburzenia getta i oblężenia miasta na początku wojny,  stopień zniszczenia tkanki miejskiej zapewne nie sięgał 50%.

Po upadku Powstania m.in. spalono gmach Biblioteki Krasińskich z cennymi  zbiorami archiwaliów, zniszczono Archiwum Miejskie i Archiwum Akt Nowych.  Wysadzono katedrę i kościół Jezuitów na Starówce, spalono kościół Reformatów na  Senatorskiej, Paulinów przy Nowomiejskiej, św. Barbary przy Nowogrodzkiej. 18  grudnia 1944 roku wysadzono w powietrze pałac Bruhla przy ulicy Wierzbowej  (najcenniejszy zabytek warszawskiego baroku – zniszczył go oddział mjra  Wengera), a 29 grudnia – pałac Saski (nieuszkodzony w Powstaniu). Niszczono  pomniki, elektrownię, filtry, wodociągi, sieć tramwajową. Dokonano ogromnych  zniszczeń całych kwartałów ocalałych kamienic w śródmieściu północnym i w  znacznej części południowego, a także na Woli i na Żoliborzu. Akcja trwała do  ostatniej chwili. Jeszcze w dniu 16 stycznia 1945 roku, gdy Wehrmacht już się  wycofywał z miasta, Niemcy zdążyli jeszcze podpalić zbiory Biblioteki  Publicznej przy ulicy Koszykowej! Żołnierze 1-ej Armii LWP, którzy pojawili się  tam w kilka godzin później, znaleźli już tylko wielki stos jeszcze gorących,  dymiących popiołów.

W styczniu 1945 roku procent całkowicie zniszczonych zabudowań Warszawy  wynosił, wg różnych szacunków, około 80-85%. Miasto już nie istniało jako  zespół urbanistyczny. Żadna stolica świata w historii nowożytnej nie poniosła  proporcjonalnie tak gigantycznych strat. W ogromnym stopniu – trzeba to jeszcze  raz podkreślić – nastąpiły one w wyniku rozmyślnej akcji, podjętej na mocy  decyzji politycznej, nie związanej w żadnym stopniu z potrzebami militarnymi  ani działaniami wojennymi.

Oznacza to, że za zagładę Warszawy pełną odpowiedzialność polityczną, moralną i  materialną ponosi państwo niemieckie. Które zresztą do dziś dnia nie dokonało  żadnej rekompensaty za zniszczenie przezeń z pełną premedytacją stolicy Polski.

Już nie mówiąc o moralnej hańbie spadającej na barki kraju ponoć  tak “cywilizowanego”, “kulturalnego” i “europejskiego”, a którego władze  państwowe, administracja i siły zbrojne dopuściły się aktu, który można  porównać jedynie z niszczycielską zawziętością starożytnych germańskich  barbarzyńców, którą już rzymski kronikarz Tacyt określił jako “furor  Teutonicus” (w swoim dziele pt. “Germania”). Ich niemieccy potomkowie w XX  wieku, owi nowożytni Hunowie, “godnie” nawiązali do barbarzyńskiej tradycji  swoich przodków. Przerazajaca jest skala barbarzynskich decyzji, ktore opetaly chore umysly tych “panow ludzkosci”. Rownanie z ziemia calych miast (malarz zamierzal rowniez zrownac z ziemia Moskwe i Sankt Petersburg, ale mogl sie “wyzyc” tylko na Warszawie), wydawanie wyrokow na cale narody (Zydow, Cyganow itd.), o ktorych “hobbysci” bawiacy sie w “bogow” decydowali w swoich “glownych kwaterach”.  W ten sposob zrobili ogromna krzywde takze wlasnemu narodowi, gdyz okreslili “standarty” postepowania w tej okrutnej wojnie. To oni sami sa rowniez winni zaglady Drezna, Hamburga, Krolewca oraz poniewierki wojennej milionow ludzi, w tym Niemcow. Doczesne szczatki tych “wladcow” nie spoczely w “panteonach chwaly” o jakich marzyli. Wiatry rozwialy ich prochy gdzie popadlo.

Bardzo słuszna uwaga. Jednak dziś wielu Niemców nie chce o tym pamiętać. W  ramach “pisania historii na nowo” zaczynają się użalać nad wysiedleniami ze  Wschodu, bombardowaniami alianckimi itd., zupełnie milcząc o tym, co Niemcy  wyprawiali wcześniej, choćby tutaj w Warszawie.

Najbardziej zdumiewające jest to, że i u nas pojawiają się “współczujące”  Niemcom głosy, doskonale wpisujące się w nurt niemieckiego rewizjonizmu  historycznego. Są też tacy Polacy, którzy w imię jakiegoś “pojednania” (a może  i innych celów) bezmyślnie fraternizują się z tymi organizacjami niemieckimi,  których cele są dla Polski niebezpieczne. 

Świeżym przykładem jest trwający w tych dniach zjazd tzw. Ziomkostwa Prus  Wschodnich, który odbywa się… w Olsztynie (!). Mało tego: uczestniczyli w tym  sabacie przedstawiciele władz samorządowych województwa warmińsko-mazurskiego!  Zrobili to, pomimo tego, że owo Ziomkostwo należy do rewizjonistycznego Związku  Wypędzonych Eriki Steinbach, jego szef - Wilhelm von Gottberg - jest jej  zastępcą w tym Związku, a na identyfikatorach przygotowanych przez  organizatorów była nazwa “Ostpreussen” zamiast nazwy polskiego województwa.

Zresztą, Ziomkostwo von Gottberga stale uzywa nazwy Prus Wschodnich, choćby w  wydawanej przez siebie publikacji “Ostpreussenblatt”. Warto zwrócić uwagę  (cytuję za “GW”), że w tym piśmie nigdy nie mówi się o niemieckiej winie za II  wojnę światową, a tylko i wyłącznie o cierpieniach Niemców w Prusach Wschodnich  zimą 1944-45 i w późniejszym okresie.

A jaki jest cel Ziomkostwa Prusaków? Von Gottberg wcale go nie ukrywa. Znowu  zacytuję “GW”:

“Wilhelm von Gottberg, przewodniczący Ziomkostwa, zapewnił, że nie domaga się  ono zwrotu pozostawionych w Polsce majątków. - Chcemy kupować tu ziemię, nie  odzyskiwać ją w sądzie. Ale nad pojedynczymi pozwami nie jesteś w stanie  zapanować - dodał”.

Ale z nich ŁASKAWCY! Oni nie chcą ZWROTU “swoich” ziem mazurskich w sądach, oni  chcą ją TYLKO KUPOWAĆ.

Jest całkowicie jasne, do czego może doprowadzić napisanie na nowo historii pod  niemieckie dyktando. Krokiem następnym będzie POWRÓT już “rozgrzeszonych”  Niemców na “ich” tereny wschodnie. Dążą do tego z wielką wytrwałością i  konsekwencją, a znakomicie im to ułatwi ślepota wielu naszych rodaków.

I to właśnie historia (ta prawdziwa, nie zakłamana) może nam podpowiedzieć, co  będzie dalej.

1939

W Warszawie ukazał się pierwszy numer “Nowego Kuriera Warszawskiego”- organu prasowego Generalnego Gubernatorstwa. Chociaż tytuł tej gazety, która miała po zamknięciu przez Niemców wszystkich przedwojennych polskich tytułów wypełnić rynek czytelniczy nawiązywał bezpośrednio do tradycji “Kuriera Warszawskiego” to nie cieszyła się ona szacunkiem. Gazetę nazywano “gadzinówką” lub “kurwerem”. Ostatnie wydanie ukazało się w styczniu 1945 roku.

kurier


https://pl.wikipedia.org/wiki/Sobór_watykański_II


1916

W Małomierzycach koło Iłży przyszedł na świat Antoni Heda ps. „Szary”, generał brygady Wojska Polskiego; dowódca Armii Krajowej, oraz wybitny dowódca powojennego podziemia antykomunistycznego. Kierował m.in. akcją rozbicia niemieckiego więzienia w Starachowicach oraz akcją uwolnienia kilkuset żołnierzy Armii Krajowej z więzienia UB w Kielcach. W okresie stalinowskim wieloletni więzień polityczny, działacz ,,Solidarności” internowany w stanie wojennym. Zmarł 14 lutego 2008 roku.

szary

1914

https://pl.wikipedia.org/wiki/Krystyna_Marek


Edytuj tę stronę dzieląc się własnymi notatkami!

Subscribe to Notatki historyczne Tomka

Get the latest posts delivered right to your inbox

Tomasz Waszczyk

Tomasz Waszczyk

Ten kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości.

Read More